.

środa, 6 kwietnia 2011

Wywiad z Christopherem - ukazał się na platformie kulinarnej Cooklet.

Cookletter miesiąca - kwiecień 2011

Edward Krzysztof Konkel znany jako 'Christopher' – kucharz z 25-cio letnim stażem, odpowiada na, jak zawsze smaczne, pytania Cooklet'a.

Kariera kucharza to wybór świadomy, czy przypadek?
Kariera, to przesada. Zbieg różnych zdarzeń sprawił, że hobby stało się zawodem, który obecnie wykonuję.
Był Pan kucharzem okrętowym. Czy są różnice pomiędzy sztuką kulinarną uprawianą na wodzie i tą uprawianą na lądzie?
Praca kucharza na statku to trudna sztuka. Kucharz ciągle balansuje między burtami i bardzo zróżnicowaną załogą pod względem narodowościowym i religijnym.

Pracował Pan również w Polsce, Anglii i Francji. Gdzie czuł się Pan najlepiej?
Najlepiej czułem się we Francji. Francuzi kochają połączenie dobrych produktów i umiejętności kucharzy. Dbają o zachowanie oryginalnych receptur i smaków regionalnych. Delektują się jedzeniem, nie spieszą się, relaksują się przy posiłkach.
Przypomniało mi się zdanie wypowiedziane przez francuskiego kucharza gotującego w Polsce: – Bardzo lubię gotować dla Polaków, niektórzy są wielkimi smakoszami.
Nie rozumiem tylko jednego. Przychodząc do restauracji mówią „szipko, szipko”.
Pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł. Odmawiam pracy w restauracji, w której głównym piecem jest piec mikrofalowy. Do każdego dania staram się podchodzić indywidualnie, jego przygotowanie wymaga czasu. Szybko podają w barach, w których wszystko jest w podgrzewaczach.
Nie wyobrażam sobie w kuchni prowadzonej przeze mnie podania np. odgrzewanego kotleta de volaille, czy spaghetti. Wolę usłyszeć od kelnera „Gość narzeka, bo musi długo czekać, ale na koniec zostawia napiwek, ponieważ mu smakowało”, niż opinię „Tutaj podają niedobre jedzenie”. Ten pierwszy na pewno jeszcze wróci, ten drugi na pewno nie.
Takie zwykłe „Dziękuję, było smaczne” jest czasami więcej warte dla kucharza, niż pieniądze, które zarabia jako profesjonalista.

Z Pańską pracą na morzu związanych jest, z pewnością, sporo interesujących historii. Która pierwsza przychodzi Panu na myśl? 
Sztorm na Atlantyku. Godzina 6.00 rano. Zerwany z zabezpieczeń i rozbity pojemnik z 18 litrami oleju. Cały olej na podłodze w kuchni, a o 7.00 ma być śniadanie.
Pański blog pęka w szwach od przepisów. Skąd czerpie Pan inspiracje na kolejne kulinarne pomysły? 
Bardzo lubię podróżować i dużo zwiedziłem. Mam wiele niezatartych przeżyć dotyczących ciekawych, mniej lub bardziej egzotycznych, przepysznych posiłków, które jadłem w modnych restauracjach, gospodach przydrożnych, tawernach, w domach gospodarzy. Podróżując unikam wielkich restauracji, gdzie gotuje się szybko, masowo i tanio. Wybieram małe restauracyjki i zamawiam miejscowe specjalności. To jest inspirujące wyzwanie dla "odkrywców" kulinarnych.
Posiadam 3 grube zeszyty, w których notowałem różne przepisy z moich podróży i nie tylko. Obecnie nadal zapisuje, teraz już w komputerze. 2 lata temu założyłem bloga z myślą podzielenia się moimi zdobytymi doświadczeniami.

W wielu moich podróżach towarzyszyła mi moja żona, która była i nadal jest wielkim smakoszem. Inspirowała i wspomagała mnie w mojej pracy podsuwając ciekawe pomysły i rozwiązania. Bardzo dużo jej zawdzięczam.
Sądząc po aktywności na Cooklecie, przywiązuje Pan dużą uwagę do szczegółów. Wyłapuje Pan 'niedociągnięcia' w niektórych przepisach zwracając uwagę ich autorom. Wynika to z profesjonalizmu, który Pana cechuje, czy może jest inny powód?
Na pewno jest to pewien profesjonalizm, ale przede wszystkim dążę do tego, aby przepisy były sensowne, zrozumiałe, wykonalne i praktyczne
Gdyby spośród wszystkich smaków świata musiałby Pan wybrać jeden, i czuć go do końca swych dni, jaki smak by Pan wybrał? Innymi słowy, co najbardziej lubi Pan jeść?
Najbardziej fascynuje mnie kuchnia azjatycka, kolorowa, zdrowa, lekka, pachnąca egzotycznym curry, chilli, imbirem. Ale najbardziej kocham Prowansję, która wygrzewa się w słońcu i pływa w oliwie oliwkowej. To tutaj zioła prowansalskie pokropione oliwą wzmacniają harmonię potraw i akcentują ich składniki. Czyste powietrze, cudownie proste jedzenie i serdeczni ludzie, to cała poezja i niepowtarzalność.
Jest Pan niezwykle aktywnym użytkownikiem Cooklet'a. Co sadzi Pan o tej platformie?   
W niektórych moich przepisach czas wykonania, otrzymana ilość i ilość przypraw podana jest orientacyjnie. Nikt nie jest w stanie napisać np. jak długo będzie tężała galaretka, czy jak długo trzeba smażyć kotlet schabowy, albo czy z przepisu na Yorkshire pudding wyjdzie 50 czy też 49 sztuk. Każdy podany przepis był wykonany osobiście przeze mnie i jest sprawdzony. Większość z nich jest na mojej stronie.
Platforma bardzo ciekawa, a szczególnie te książki i możliwość trzymania przepisów w komputerze i komórce. Mam nadzieję, że cookleterów będzie przybywało.Najważniejsze w przepisie jest, żeby podając go na forum, najpierw samemu go wykonać, posmakować i dopiero opublikować.

Profil na Cooklecie: Christopher

Glazurowany kurczak w maladze.

Marynata:
100 ml. sos sojowy Kikkoman
100 ml. aceto balsamico di Modena
50 ml. miód pszczeli
3 dkg. świeży imbir
2 ząbki czosnku
½  łyżeczki  tymianku
½  małej papryczki  chilli
Sól
Pieprz
3 łyżki  dobrej oliwy

12 szt. udźca z kurczaka
8 łyżek żelatyny
250 ml. wino Malaga
750 ml. wywar warzywny

Wykonanie:
Sos sojowy, aceto balsamico i miód wymieszać. Dodać drobno posiekany imbir, czosnek , papryczkę. Dodając tymianek starać się  rozetrzeć go w palcach ( w celu uwolnienia jego aromatu), następnie sól i pieprz. Na koniec dodajemy oliwę. ( w oliwie sól się nie rozpuszcza).
Wszystkie składniki mieszamy i do przygotowanej marynaty wkładamy udziec. Najlepiej na 24 godziny do lodówki. Pamiętać należy, żeby co jakiś czas nasz udziec  poprzekładać w marynacie.

Udziec ułożyć na blasze do pieczenia i piec w nagrzanym do 190 oC piekarniku około 45 minut, co jakiś czas smarując  go pozostałą marynatą. Najlepszy w tym celu jest pędzel wykonany z silikonu.

Po wyjęci z piekarnika, należy chwilę odczekać i delikatnie wyluzować kości, poczekać do całkowitego schłodzenia.
Ułożyć na paterze, udekorować i zalewać zrobioną i tężejącą malagą.

Malagę, robimy na bazie bulionu warzywnego. Galareta zrobiona na bazie bulionu warzywnego nie powinna wymagać klarowania. Dodajemy żelatynę i wino Malaga. Ogólnie wina powinno być 25%. Bardzo dobrze smakuje galareta z Porto zamiast Malagi. Wino powinno być dobrej jakości.
 Od ilości dodanego wina zależy smak galarety i kolor.

 Wstawić do lodówki do całkowitego stężenia galarety.

PS. Dekorację na kurczaku robimy pomagając sobie wykałaczkami, które przy drugim zalaniu galaretą usuwamy.